..
Igły i liście...

60 | 62996
 
 
2008-12-10
Odsłon: 798
 

Debiut zimowy

         Wybraliśmy się w Taterki we czwórkę. Z Kasią, Wojtkiem i Andrzejem. To miał być nasz zimowy debiut. Z chłopakami mieliśmy w planie stworzyć „ekstremalnie szybką trójkę”. Ja miałem jedną dziabkę i czekan turystyczny – długi tak na metr. Tak mniej więcej. Na dwie dziabki nie miałem już w każdym razie pieniędzy. Chłopaki byli już wyposażeni profesjonalnie...
         Droga Prawym filarem Cubryny ma trudności coś koło II. A może nawet III? Nieważne. W każdym razie w ciągu całego dnia - udało się nam pokonać aż chyba TRZY wyciągi drogi. Trzy wyciągi w czternaście godzin. Wycofaliśmy się, już po ciemku, zjazdem na stronę Mnichowego Żlebu.
         Pamiętam, że w jednym miejscu Wojtek (chyba) wszedł za jakiś filar, porośnięty kosówką – i przestaliśmy się słyszeć. Zupełnie! Pamiętam też, że Kasia, stojąca wtedy na placu przed schroniskiem – mówiła, że dokładnie słyszała nasze wrzaski. Dzieliły ją od nas tak około dwa kilometry. No, może nawet tylko półtorej. Nas dzieliło trzydzieści metrów. No niech sobie będzie pięćdziesiąt na przykład. W każdym razie na pewno nie więcej.
         Po trzech (albo dwóch – nie pamiętam) wyciągach – już wiedzieliśmy, że dziś nam to nie wyjdzie. Zaczęło się ściemniać. Udało się nam w każdym razie – już po zmierzchu – osiągnąć Mnichowy Żleb. Zeszliśmy na lód Morskiego Oka, a potem – żywi – wróciliśmy do schroniska. Dowiedzieliśmy się potem, że do wyjścia pod Czołówkę Cubryny szykował się właśnie ratownik TOPR...

    I to był nasz debiut zimowy.
 
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd