..
Igły i liście...

60 | 66912
 
 
2013-11-27
Odsłon: 894
 

Przypadkowe znalezisko przedzimowe - WSZYSTKO W PORZĄDKU...

       I w trakcie zauważyłem leżącą jakąś papierową teczkę. Z wydrukowanym na niej napisem:

 
wszystko
w porządku
 

       Niby nic – w piwnicy jakaś teczka sobie leży, wśród setek innych rzeczy. Ale tknął mnie jakiś dziwny impuls i sięgnąłem po nie żadną inną rzecz, ale akurat po tę teczkę. Kiedy otworzyłem - moim oczom ukazał się, pod kilkoma innymi kartkami widok, który poruszył mnie na tyle, że aż jakoś dziwnie mną wzdrygnęła tajemna siła. Zobaczyłem dwie kartki – wydrukowane strony internetowe. Jednak oczy od razu oczy przylgnęły jak magnes do zdjęcia na jednej ze stron. Tak - to Mlynárik. Co jak co – ale ten widok wrył się w moją głowę już chyba na zawsze... I od razu w piwnicy zrobiło się wtedy jakoś cieplej...

     Ujrzałem, że natrafiłem tu w piwnicy na wydrukowane dwie strony internetowe Horskej Služby ze zdjęciami ściany Młynarczyka, podpisami do zdjęć i tekstem. Od razu „zapachniało” mi tu moim wypadkiem tamże – i po chwili już widziałem: w tej teczce mam (skądś, między innymi) raport akurat właśnie z niego...

    Wróciłem do domu – i wpisałem w wyszukiwarce fragment tekstu, który trzymałem w ręce. Siła moja jest jaka jest – ale siła Internetu... Ona pozwoliła mi przekonać się, że dotarłem, wtedy i teraz, tutaj: http://www.hzs.sk/typy-aktualit/zachranna-akcia-v-severovychodnej-stene-mlynarika-vo-vysokych-tatrach/

     Jako że język słowacki znam (jest mi bliski szczególnie, radzę sobie ze słowackimi tekstami, przetłumaczyłem nawet jedną książkę) – mogłem skupić się nie na „przedzieraniu się przez tekst obcojęzyczny”, ale na wspomnieniach... Jako że mam w archiwum kilka innych zdjęć z tamtego wyjazdu – mogłem te obrazy, na które przypadkowo się natknąłem, odpowiednio sobie wzbogacić. A wspomnienia – jeszcze bardziej wzmocnić. Jako że – przede wszystkim – pamięć o tym wypadku wróciła [z czego, paradoksalnie, cieszyłem się!], zaniosłem tę znalezioną teczkę do domu „ze szczególnym namaszczeniem”. I nie chcę jej stracić. Tak jak nie stracę już pewnie nigdy tych wspomnień...

        

     Dodam jeszcze o przedziwnym paradoksie z tym wypadkiem związanym: w domu mieliśmy do telewizora zwykłą antenę. Ot, stojącą sobie na balkonie. Dzięki niej, o dziwo - nie wiem, jak to się działo, ale to był przypadek stworzony idealnie dla mnie – telewizor odbierał nam na przykład ledwo, ledwo Telewizję Regionalną Katowice – ale „za to” dawał całkiem dobry obraz tego, co nadaje słowacka Slovenská televízia Bratislava (i to nawet dwa programy; drugi gorzej, ale jednak) oraz (słabo, ale jednak) prywatna słowacka telewizja JOJ i Česká televize Brno. A tak się złożyło, że wtedy, gdy leżałem w szpitalu w Popradzie, odwiedziła mnie ekipa z tej właśnie słowackiej JOJ-ki, a potem ukazał się w tej telewizji krótki reportaż. I dzięki temu, że odbieraliśmy dobrze tę telewizję u nas w domu - kiedy już wróciłem, najpierw z Popradu, a później ze szpitala olkuskiego i polegiwałem (w gorsecie) w domu, śledziłem również czasem program i audycje w tej słowackiej telewizji. I doczekałem się!!! I dzięki temu mam i mogę innym pokazywać, w razie takiego życzenia (a sam - do znudzenia) oglądać tę relację – reportaż. Najpierw jest w niej wstęp: prezenter mówi o tym, co się w Tatrach stało; później omawia to ciut bardziej szczegółowo Fero Compel - dość znany słowacki przewodnik tatrzański; później już w szpitalu: stoi rodzina - a stoi nad łóżkiem, na którym leżę ja... W reportażu leżę sobie i krótko opowiadam po słowacku o szczegółach wydarzenia.

     A nie chcę już dodawać nic o błędzie - szczególe w tym reportażu. Dokładniej – o nieścisłościach - że to nie było jakieś „30 metrov”. I nie chcę dopisywać, ile ich było, co i jak - i cokolwiek jeszcze więcej dodawać do tego. Nie - chcę sobie to tylko wspominać. Czasem. A że wspominać już mogę i czasem z takich wspomnień rodzi się też jakiś tekst – no to cóż ja mogę... Ale zapomnieć już nie umiem, choćbym chciał. A że czasem do takiego [nudnawego już, ale co mam zrobić...] wspominania dochodzą jeszcze takie przypadki, znaleziska - cóż, obraz także tych kilku plecionek rdzenia liny nade mną będzie już ze mną na zawsze...

        

         Ech, wspomnienia – TAKIE wspomnienia...

Po prostu – przedzimowe porządki w piwnicy i ich efekt:

 
wszystko
w porządku
:-)
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd