..
Igły i liście...

60 | 67036
 
 
2009-01-13
Odsłon: 750
 

Ułańska szarża na 1800- metrową wsch.ścianę Watzmanna. A raczej fragmencik: PIĆ TRZEBA!

Trzeciego dnia wieczorem, pod koniec gotowania ‘czegośtam’, brakło nam gazu. Czyli nazajutrz – w czwarty już dzień akcji – od świtu do zmroku musieliśmy wspinać się i przeżyć bez gazu. A to (zimą) – oznacza bez wody. Z uwagi na to gdzie byliśmy – to oznaczało to wtedy: po pierwsze – że musimy dziś jeszcze KONIECZNIE wyjść na wierzchołek i jak najdalej z niego zejść – do miejsca, gdzie znajdziemy wodę. [Byliśmy wtedy jakieś 1000 metrów nad podstawą tej olbrzymiej ściany. Odwrót więc nie wchodził w grę. (Także z uwagi na rodzaj asekuracji. Czy raczej „asekuracji”...)] Po drugie – że dziś czeka nas cały dzień wielkiego wysiłku. Bez picia. Byliśmy wysoko w ścianie. Wreszcie po trzecie – że w butlach skończył się nam już gaz – zatem nie mamy co pić. Jest tylko śnieg. A tu czeka nas cały dzień walki...

 

Do tego wszystkiego - byliśmy już wtedy po trzech biwakach:

 

1.            Pierwszym - w miarę wygodnym, na platformie śnieżnej u podstawy ściany (Jaro, Boguś i Korek) i w jamie śnieżnej (my z Pająkiem), którą wcześniej sami sobie wykopaliśmy – więc w „nieco mniej wygodnym” miejscu :-)

2.            Drugim biwaku – ekstremalnym, prawie nieprzespanym (przez mnie wcale):

-         Jaro z Bogusiem w nyży z gruzem (prawie nie spali, zsuwając się całą noc plecaków, na których położyli karimaty...), jakieś 30 metrów pod nami,

-         Korek z Pająkiem – w wykopanej dwuosobowej jamie śnieżnej, którą skończyli kopać, gdy zaczęli... wyrywać borówki z trawnika, do którego dokopali się przez śnieg...),

-         wreszcie ja – z głową nad wylotem kuluaru o nachyleniu około 80 stopni (a niech będzie siedemdziesiąt...), do tego sam, w dziurze zrobionej w śniegu, jakiś kilometr ponad podstawą ściany...;

3.            Wreszcie po trzecim biwaku – też nieprzespanym – w puszce biwakowej – zawieszonej około półtorej kilometra nad "płaskim  i bezpiecznym światem” i zdolnej jako – tako pomieścić trzy osoby. (O wymiarach tak mniej więcej trzy na dwa metry.) Nas było pięciu...

 

No i stamtąd, czekał nas wtedy jeszcze cały dzień wspinania, wyjście na wierzchołek i ucieczka dłuuugą granią, przez drugi wierzchołek Watzmanna i zejście do schroniska Watzmannhaus.

Więc po takich trzech biwaczkach – byliśmy „nieco podmęczeni”. Raczej...

No a gdy wędrowaliśmy sobie tą granią, którą prowadzi coś przypominającego via ferratęKorek wpadł na mega, mega, mega- odkrywczy pomysł. Ratujący nas. Mieliśmy jeszcze jakieś tabletki – plusss, czy coś takiego. On pierwszy wpadł na to i podzielił się z nami odkryciem. Otóż – łamie się tą tabletkę, zapycha usta jak największą ilością śniegu, czeka, a ż troszkę się roztopi – i wrzuca pokruszoną tabletkę (czy jej część)!!!!!

W ustach przez chwilę mamy „bitwę pod Grunwaldem” – ale oczywiście wygrywamy ją. I po chwili w ustach rozpływa się napój – dający niesamowitą ulgę. Za czym tęskniliśmy wtedy już od czternastu godzin! Tak mniej więcej...

         No i po kilkunastu godzinach takiej morderczej walki – osiągamy pomieszczenie zimowe (tzw. winterraum). Tam, do tego wszystkiego okazuje się, że jest jeszcze mały piecyk! Byliśmy uratowani. Wypiliśmy w piątkę [ach, jak to brzmi wśród braci – Słowian...] – uwaga – DWADZIEŚCIA LITRÓW przeróżnych zupek, płynów, mieszanek i wszystkiego, co tylko dało się wypić [no, oczywiście bez przesady... J ].

         Oprócz tego, że wypiłem wtedy najwięcej naraz w życiu, przede wszystkim udało nam się przejść tą wspaniałą, olbrzymią ścianę i wrócić cało i zdrowo „do świata żywych”!!!!!!!

 

                  Korku – wielkie dzięki za  ten Twój wynalazek!!!!!!! To znaczy biorą pod uwagę, gdzie to się działo, trzeba mi napisać raczej: Danke schön, herr Korek!!!!! Wunderbar!!!!!!!

        

         [Więcej o tym (między innymi) wydarzeniu) – będziecie mogli niebawem przeczytać w „niespodziance”, która się dla Was wszystkich szykuje!!!]
 
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd